grudnia 26, 2017

Od grubasa do...Nie bój się zmiany na lepsze


Wszelkie zmiany najlepiej zaczynać od siebie bo tak jest najłatwiej i jednocześnie...najtrudniej. Mógłbym teraz napisać, że "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku" i o metamorfozie z brzydkiej larwy w pięknego motyla i jeszcze milion innych cytatów i złotych myśli, ale w moim przypadku to bardziej działo się na zasadzie przypadku. Chociaż wiadomo, że przypadkowi trzeba niekiedy pomóc. I pomogłem. W pewnym momencie życia ważyłem 110 kilogramów. Wiele zwykłych czynności potrafiło męczyć po stokroć więcej niż wcześniej. Z pozoru zwykłe zawiązywanie buta czy zakładanie skarpet było sporym wysiłkiem. Trzeba było temu zaradzić. Zacząłem ćwiczyć siłowo, później robiłem treningi z kettlebells. Waga stopniowo spadała, tłuszcz przetapiał się w mięśnie. Jednak ciągle czegoś mi brakowało. Poszukiwałem kolejnych aktywności, kolejnych wyzwań. Bardzo lubię jak mnie coś nakręca, napędza do działania. Lubię czuć ten specyficzny niepokój, który jest zwiastunem zmiany. Nadal czułem, że kondycyjnie jestem na mocno średnim poziomie i moja wytrzymałość jest wątpliwa. To wszystko skutkowało coraz częściej pojawiającymi się bólami, dolegliwościami, które wydawały mi się bardziej pasować do starszych osób, a ja dopiero zbliżałem się do czterdziestki  😉  Postanowiłem trochę pobiegać by zrzucić napięcie, wzmocnić się kondycyjnie, zwiększyć wytrzymałość. Do biegania startowałem z wagą 98 kilogramów, ale regularnie co drugi dzień wychodziłem na 4-5 kilometrów truchtania. Po 2 tygodniach truchtania zapisałem się na lokalne zawody na dystansie 5 kilometrów. Podczas biegu przeżywałem męki, ale ukończyłem bieg i nie było tragicznie. Nie zastanawiając się wiele zapisałem się na kolejny bieg. Zacząłem się wkręcać. Poznałem miejscowych biegaczy i przepadłem z kretesem 😀  Zaczęło się planowanie kolejnych biegów, treningów. Pojawiły się pierwsze niewielkie kontuzje, z którymi szybko się rozprawiałem przy pomocy ćwiczeń wzmacniających. Tutaj bardzo przydały się wcześniejsze treningi siłowe i kettlebells, które teraz były moimi treningami uzupełniającymi. Po 4 miesiącach pokonałem pierwszy półmaraton i ciągle było mi mało. Chciałem więcej, dłużej, dalej i ...wyżej. Po kilku miesiącach zauważyłem, że moja waga spadła do 80 kilogramów i dzięki temu w końcu poczułem lekkość biegową. Moje samopoczucie się znacznie poprawiło. Wraz ze spadkiem wagi oczywiście poprawiały się diametralnie moje wyniki na każdym dystansie. Jednak najważniejsze, że czułem się znakomicie, zdrowie dopisywało. Im było mnie mniej tym bardziej "rosłem", endorfiny buzowały, zatracałem się niczym szaleniec. W końcu przyszedł czas na bieg górski. Po ukończeniu jednego, drugiego już wiedziałem, że to jest kwintesencja biegania. Biegi górskie to dla mnie wolność, piękne krajobrazy, niesamowita atmosfera, przygoda, powrót do natury, spotkania biegowych wariatów, próba charakteru, pokonywanie własnych słabości, cierpienie i ...mordęga. Jednak nie chciałbym tego zamienić na żadne bogactwa świata. Żyć z pasją jest o wiele lżej, lepiej, wznioślej. Nawet gdy przychodzą chwile zwątpienia to i tak po chwili przychodzi motywacja by biec dalej, ten pęd jest tym co nadaje sens, nakręca. Niebagatelną wartością i mega pozytywną sprawą na biegowej ścieżce są ludzi, których spotkałem. Trafiłem na biegaczy, których uwielbiam i również dzięki nim mam siłę by się nie poddawać, dalej robić swoje bez oglądania się wstecz. Można powiedzieć, że wspólnie się nakręcamy, i razem przemierzamy kręte biegowe ścieżki. Kolejną bardzo ważną sprawą jest to, że przez te wszystkie lata potrafię żyć aktywnie stosując dietę roślinną. Empatia w stosunku do zwierząt jest dla mnie miarą człowieczeństwa. Wolę by zwierzęta biegały po lasach niż leżały na talerzach. Przy tym wszystkim uwielbiam jeść, i akurat jedzenie i bieganie świetnie się uzupełniają. Jakość "paliwa" jakie sobie dostarczam ma ogromny wpływ na jakość życia, codzienną aktywność i samopoczucie. Podsumowując nie planowałem nigdy się odchudzać, ale dzięki kilku zbiegom okoliczności, sile i determinacji czuję się wyśmienicie gdy jest mnie mniej. Nie mam ochoty wracać do czasów kiedy byłem ociężały i zapasiony. To motywuje do kontynuowania ścieżki, którą obrałem. Warto było poświecić trochę wolnego czasu na aktywność, ruch na świeżym powietrzu bo teraz moje życie wygląda zupełnie inaczej. Jeśli ja mogłem coś zmienić to może zrobić to praktycznie każdy, bez narzekania, marudzenia bo najgorzej wpaść w marazm i podążać ślepo za innymi. Wystarczy wiara w siebie, determinacja, ogromne pokłady pozytywnego myślenia i można dokonywać rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały się nam niemożliwe. Ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach!!! Stare prawdy są często celne i mają odzwierciedlenie w naszej rzeczywistości. Jeśli chcesz zmieniać świat zacznij od siebie!!!  😉
Ps Jedz rośliny, podnoś żelazo  😀
Ps 2 Rób to co kochasz i każdego dnia stawaj się lepszy
Ps 3 Stwórz siebie na nowo jeśli tylko tego potrzebujesz
Ps 4 Obecnie waga wskazuje 77 kilogramów i przy planach biegów na dystansach powyżej 100 kilometrów powinna się utrzymać lub nieznacznie obniżyć



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Vege Robak. Run For Fun , Blogger