września 01, 2019

Oborniki Triathlon, 1/8, Oborniki, 25.08.2019


                                                 "Kuj żelazo póki gorące"

           Trzeba kuć żelazo póki gorące. Jako, że start w triathlonie bardzo mi się spodobał to gdy tylko nadarzyła się okazja zapisałem się na kolejny. Tym razem zawody były organizowane tylko na dystansie 1/8. Przy okazji namówiłem na start Adę by spróbowała. Zgodziła się bez większych oporów choć wątpliwości przed nieznanym zawsze się pojawiają. Rowery dzień przed zawodami zabrał Leszek więc przynajmniej jeden z większych problemów został rozwiązany. Wieczorem przygotowanie i pakowanie rzeczy potrzebnych do startu, przygotowanie śniadania na rano i odpoczynek. Po 8.00 ruszamy i po około 40 minutach jesteśmy na miejscu. Odbiór pakietów startowych w biurze i trzeba zobaczyć trasę pływacką. Wygląda na niewielki dystans do przepłynięcia. Odbieram rowery od Leszka i zaprowadzamy je do strefy zmian. Gdy stawiam rower zauważam, że stanowisko dalej jest postawiony rower marki Fausto Coppi, uśmiecham się i już wiem, że to będzie dobry dzień. Ada początkowo stawia rower blisko znajomych dopiero po chwili zauważając numerację stanowisk. Układam wszystkie potrzebne rzeczy na kolejne zmiany i jeszcze raz dokładnie wszystko sprawdzam. Gdy wychodzimy ze strefy zmian zdążyli przyjechać znajomi z miasta. Jesteśmy sporą ekipą i zdecydowanie raźniej jest w grupie. Zawsze można liczyć na wsparcie na trasie i poza nią. Tym razem będę płynął bez pianki ponieważ dystans jest dosyć krótki. Robię rozgrzewkę w wodzie. Jestem spokojny i pozytywnie nastawiony do startu. Jeszcze robimy wspólne zdjęcie, życzymy sobie powodzenia i ustawiam się gdzieś na tyłach. 
                                     
                                    "Dotrzeć do mety zanim spali słońce"

           Tego dnia start etapu pływackiego jest falowy więc można liczyć na większy spokój. Wbiegam do wody na sygnał gwizdka. Chcę płynąć szybko i to mnie gubi, szamoczę się, płynie się mi ciężko, nie mogę złapać swojego rytmu.Przy pierwszej bojce słyszę Adę jak mnie woła, kieruję się na kolejną bojkę. Czuję jak cały czas oplatają mnie wodorosty. Płynę na przemian żabką i kraulem, bardzo nierówno, szarpanie. Na ostatniej prostej marzę już tylko o wyjściu z wody, trochę mnie znosi. Moje nawigowanie jest katastrofalne. Gdy jestem już blisko brzegu chcę jak najszybciej wyjść, ale jeszcze nie mogę złapać gruntu pod stopami. Jeszcze tylko kilka metrów i koniec tego koszmaru. Wybiegając spojrzałem na zegarek widząc czas około 11 minut. Biegnę do strefy, zakładam buty, kask, chwytam rower i prowadzę go pod górkę. Za belką wsiadam na rower i jadę. Jedzie się ciężko, pod wiatr. Dojeżdżam do nawrotu i ze zdziwieniem zauważam Adę przede mną. Wyprzedzam ją chwilę po nawrocie. Okazało się, że wyprzedziła mnie już na pływaniu i nawet o tym nie wiedziałem  😀  W drodze powrotnej jedzie się zdecydowanie szybciej. Druga pętla przebiegała identycznie, w jedną stronę pod wiatr, na powrocie można było uzyskać większą prędkość. Widzę, że na rowerze jechałem około 45 minut. W strefie zmian mylę miejsce, na które mam zaprowadzić rower. Jednak szybko się reflektuję i odstawiam go na odpowiednie stanowisko. Teraz tylko zdejmuję kask i ruszam na etap biegowy. Trasa jest początkowo w cieniu więc biegnę swoim tempem, na odsłoniętym odcinku jest spory podbieg i wielu zawodników zwalnia lub podchodzi. Piję wodę na punkcie i biegnę schodami w kierunku mety. Jednak jeziorko jest tak małe, że na trasie biegowej są 3 pętle więc ruszam na drugą pętle. Trasa jest wymagająca więc minimalnie zmieniam wcześniejsze założenia. Na 3 pętli zauważam, że większość zawodników już idzie. Biorąc pod uwagę moje przygotowania pod biegi długodystansowe jestem zadowolony z tempa biegu. Po 3 pętli już wbiegam na metę. Było miło, ale szybko się skończyło. Po kilku minutach przybiega Ada. Prowadzący zauważa koszulkę Vege Runners i mówi, że to Ci, którzy siłę czerpią z zielonych roślin i strączków. Po biegu pozostały tylko banany i arbuzy gdyż smoothie było zbyt mało by starczyło dla wszystkich. Organizacja imprezy i atmosfera świetna, sporo kibiców na trasie więc jechało się i biegło z ciągłym dopingiem. Warto wspierać mniejsze, lokalne zawody bo czuć, że są tworzone z pasją. Jeszcze tylko robimy pamiątkowe zdjęcie z flagą Vege Runners i wracamy. Jako, że po zawodach nie było nic do zjedzenia wjeżdżamy jeszcze do nowo otwartego lokalu gdzie zjadam falafela. Z mojego startu jestem zadowolony i wiem co powinienem poprawić i nad czym pracować zimą. Po raz kolejny okazało się, że moją najmocniejszą stroną jest bieganie, średnią rower i katastrofalną pływanie. W przyszłym roku chciałbym spróbować dłuższego dystansu, ale do tego jeszcze daleka droga. Oczywiście idealnie byłoby połączyć triathlon i góry, ale...plany się skrystalizują w późniejszym terminie 😉  Ada miała fajny debiut i zadanie wykonała bardzo dobrze. Pierwsze kroki postawione teraz tylko trzeba szlifować formę.
Ps. Dzięki dla całej ekipy za fajny wyjazd oraz dla Leszka za bezpieczny transport rowerów 😀
Czas: 01:29:06
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Vege Robak. Run For Fun , Blogger