września 28, 2019

IV Chodzieska ZaDyszka, Chodzież, 08.09.2019

                                          
                                        "Rozgrzewka dłuższa niż bieg"
 
            Lokalny bieg zawsze jest szczególnie wyczekiwany. Nie ze względu na oczekiwania odnośnie wyników, ale z powodu atmosfery i spotkania większości znajomych. Niestety spotkać tylu znajomych na jednym biegu udaje się tylko na szczeblu lokalnym. Poza tym biegi "domowe" zawsze traktuję jako bardzo dobrą rozrywkę. Jako, że start był przewidziany dopiero na godzinę 11.00, pakiety odebrane dzień wcześniej to postanowiłem z Adą zrobić trening po okolicznych lasach i pagórkach. Pogoda i temperatura wymarzona do biegania więc 15 kilometrów lekko weszło. Dobiegliśmy na miejsce startu, szybko przebrałem się w strój tygrysa i po rozmowach ze znajomymi można było oczekiwać na start. Jeszcze Kito porobił nam wiele świetnych zdjęć grupowych. Ustawiam się na starcie, przybijam piątki życząc powodzenia. Według planu w przebraniu jest komfortowy bieg. Cieszę się, że nie ma upałów bo w stroju bym chyba się zagotował.
                                           
                       "To co tygryski lubią najbardziej"
 
            Punktualnie o 11.00 startujemy. Biegnie się lekko przez ulicę Staszica, skręt w prawo przez Wojska Polskiego do Reymonta, następnie Zwycięstwa, rondo największego z Polaków 😉  Mijam Krasińskiego, ponownie Staszica, Grudzińskich i czuję, że robi się coraz cieplej i strój jest z każdym metrem cięższy 😀  Jednak jest jeszcze pozytywny aspekt posiadania stroju. Gdziekolwiek przebiegam to mam doping i radość kibicujących dzieciaków, których mijam i przybijam piątki. Biegnę równo i nawet jestem zaskoczony, że cały czas trzymam tempo. Przebiegam przez Zdrojową, a następnie Świętokrzyską, na której zaczynają się podbiegi. Dobiegam do Kuby i przez chwilę gadamy. Pierwsze 5 kilometrów pokonane, najtrudniejsze podbiegi na trasie już zaliczone. Pozostało tylko nadal miarowo przebierać nogami. Po zbiegu mijam Łazienki i kurtynę wodną, która dzisiejszego dnia jest zupełnie nieprzydatna. Zbliżam się do najdłuższej prostej wiodącej przez Słoneczną i Mostową. Nadal biegnie się komfortowo i lekko, ale jestem cały mokry z powodu ciepła wydzielającego się pod strojem 😀  Ten materiał zdecydowanie nie jest oddychający 😉 Na Powstańców Wielkopolskich mijam Piotra i pytam "Dlaczego jeszcze nie jesteś na mecie?", odpowiada, że to nie jest jego dzień i czuje się fatalnie. Skręcam w Wyszyńskiego i pozostają ostatnie 2 kilometry do mety. Przed sobą widzę kilku zawodników. Przyspieszam i na Wojska Polskiego wyprzedzam wszystkich, którzy byli przede mną w zasięgu wzroku. Dobiegam do mola i promenadą biegnę już ku mecie. Ostatni kilometr biegnę tempem 4.00 minuty/kilometr i cały czas się dziwię jak lekko pokonuję trasę. Wbiegam na metę, medal ląduje na szyi. Jest dobrze. Razem z wcześniejszym biegiem po lesie ogólnie wyszedł bardzo dobry trening z narastającą prędkością 😀  Tego dnia w Pile był organizowany półmaraton zaliczany do Korony Polskich Półmaratonów i wiele osób wybrało pilski bieg. Jednak prawie 200 zawodników na starcie ZaDyszki to dobry wynik. Każdy kto wystartował w lokalnym biegu powinien być zadowolony. Cieszę się, że była okazja do spotkań, rozmów, snucia biegowych planów. Po biegu była fajna atmosfera i otoczka, która dla mnie jest właśnie najważniejsza w imprezach biegowych. Na zakończenie Kito zrobił nam wspaniałe zdjęcie grupowe, które doskonale pokazuje zwariowany charakter ekipy. Przy okazji Ada zrobiła przypadkowo życiówkę, a może wcale to nie był przypadek? 😉  Oby jak najwięcej było lokalnych imprez, które są doskonałe do integracji, rywalizacji, motywacji i czerpania radości z biegania.
Czas: 47:29

 Ps. Zdjęcia Kito




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Vege Robak. Run For Fun , Blogger