października 09, 2019

7 Hochland Półmaraton Doliną Samy, Kaźmierz, 29.09.2019

                                          
                                                         "Kluchy szare"

           Podczas jakiegoś wyjazdu na bieg Piotr wspomniał, że zapisał się na bieg w Kaźmierzu. Sprawdziłem datę i pasowała, odległość do miejscowości przyzwoita, trasa w większości po terenach leśnych, przeczytałem w regulaminie o posiłku na mecie i od razu się zapisałem. Uległem pokusie szarych kluch z kapustą. Start biegu jest przewidziany po godzinie 12.00 więc na spokojnie wyjeżdżamy po 9.00. Jak to dobrze, że chociaż jeden dzień w tygodniu można się wyspać. Dzień wcześniej już wszystko miałem przygotowane i spakowane więc tylko zjadam owsiankę z bananem i cynamonem, i jestem gotowy do wyjazdu. Piotr na szczęście zna drogę i bez problemów trafiamy na miejsce. Odbieramy pakiety startowe i przy okazji odpowiadam na pytanie konkursowe i wrzucam kupon do pojemnika. Tego dnia do wygrania jest 8 rowerów i wiele innych nagród. Odpoczywamy w sali gimnastycznej, w której ulokowane jest biuro zawodów. Przed biegiem jeszcze spotykam Olę, którą znam z koncertów. Okazuje się, że właśnie pochodzi z Kaźmierza. Zaskakujące i miłe spotkanie. Jest tylko kilka stopni, ale postanawiam pobiec w krótkim rękawku. Choć gdy stoi się dłużej niż minutę to jest chłodno. Robimy jeszcze rozgrzewkę i ustawiamy się na starcie.
                                               
                                            "Obszedłem się smakiem"
          
            Start jest wspólny dla wszystkich dystansów: półmaratonu, 10 kilometrów i nordic walking. Przybijamy piątki z Piotrem i punktualnie o 12.30 ruszam. Początkowo po asfalcie i po 2 kilometrach leśnymi ścieżkami. Biegnie się wyśmienicie. Z uśmiechem obserwuję jak kilku nastoletnich zawodników za szybko zaczęło i po 3 kilometrach zaczynają iść, adrenalina potrafi ponieść, ale trzeba znać własne możliwości. Na 4 kilometrze słyszę jak ktoś ze mną wspomina Ultra Janosika i od razu zagaduję czy biegł Legendę. Odpowiada, że krótszy dystans, jeszcze chwilę rozmawiamy i ponownie biegnę swoim tempem. Około 6 kilometra zawodnicy z dystansu 10 kilometrowego skręcają w prawo, a półmaratończycy biegną prosto. Około 9 kilometra mijam zawodnika w koszulce Steelmana i zagaduję o trudność zimowego triathlonu. Opowiada, że fajne przeżycie tylko, że on robił wszystko z marszu i praktycznie bez przygotowania. W tym roku przebiegł 73 kilometry i biegnie właśnie w półmaratonie. Do odważnych świat należy 😀  Od około 14 do 16 kilometra jest sporo podbiegów, ale praktycznie ich nie odczuwam. Punktów z wodą i izotonikiem dużo i z każdego korzystam. Na 17 kilometrze widzę przed sobą około 10 zawodników i spuszczam głowę by mnie nie kusiło wyprzedzanie ich 😜  Chcę biec równym tempem bez szarpania, a czuję, że mógłbym przyspieszyć. Jednak biegnąc zgodnie z założeniem mijam osoby znajdujące się przede mną. Na 18 kilometrze jeden zawodników pyta mnie ile kilometrów pozostało do końca bo on już ma dosyć. To jego pierwszy półmaraton i nie wiedział, że to tyle będzie trwało. 2 kilometry przed metą wyprzedzam kilka grup z dystansu nordic walking i biegnę samotnie do mety. Po chwili słyszę dosyć ciężki oddech i jakiś chłopak mnie wyprzedza. Dobra, przyspieszam i zostawiam go w tyle, ale po chwili znowu mnie wyprzedza. Uśmiecham się i już miałem odpuścić, ale zauważyłem samochód Piotra więc meta blisko. Włączam turbo przyspieszenie i już nic nie słyszę za sobą. Tylko miejscowi kibice dopingują go by mnie wyprzedził. Pomyślałem tylko uśmiechając się "Nie dzisiaj" i wbiegłem na metę i odebrałem medal. Podeszliśmy do siebie i pogratulowaliśmy sobie ciesząc się z dobrego finiszu. Objadam się owocami na mecie czekając na Piotra, który po kilku minutach finiszował. Piotr opowiada mi, że na 16 kilometrze zawodników zaatakowały szerszenie i nie dla wszystkich dobrze to się skończyło. Z radością idę po wymarzony posiłek i załamuję się. Moje wymarzone kluchy szare są przygotowane w pojemnikach przez firmę cateringową i okraszone skwarkami. Trudno. Będę musiał sam zrobić kluchy i wtedy będą takie jak chcę. Oczywiście sponsor tytularny zapewnił ogromny wybór serów dla zawodników. Jeszcze czekamy na losowanie pod sceną gdzie gromadzi się coraz więcej zawodników. Pod koniec losowania wyczytują mój numer. Wygrałem słuchawki, ręcznik i kubek. Może Piotrowi dopisze szczęście w losowaniu roweru. Po kilkunastu minutach znamy już 8 szczęśliwców, którzy wyjadą bogatsi oprócz wrażeń, o piękny rower i niestety nie ma wśród nich Piotra. Plac pod sceną pustoszeje momentalnie. Wracamy do domu pełni wrażeń. Bardzo podobał się mi bieg, trasa, organizacja. Jeśli będzie możliwość to z chęcią pobiegnę ponownie w Kaźmierzu. Czuję, że bieganie mnie cieszy i to jest najważniejsze. To było ostatni test przed Łemkowyną, która zbliża się wielkimi krokami 😉  
Czas: 01:37:48

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Vege Robak. Run For Fun , Blogger